niedziela, grudnia 23, 2012

63. Ho ho ho...Wesołych Świąt :]


środa, grudnia 19, 2012

62. Płukanka z szyszek chmielu






We wcześniejszym poście podałam przepis na płukankę prostującą włosy. Dziś czas na płukankę z szyszek chmielu, która ma bardzo fajne właściwości i jest idealna na zimowe miesiące.
Przepis jest banalny: łyżkę szyszek zalewamy 1/2 litra wrzątku i odstawiamy do schłodzenia. Ja tym naparem polewam skórę głowy, nie używam go na resztę włosów.

Właściwości płukanki chmielowej:
- ogranicza przetłuszczanie włosów. Nie mam z tym większego problemu, ale sezon grzewczy, skoki temperatur sprawiły, że jednak skóra głowy zaczęła wariować i bardziej się przetłuszczać. Ta płukanka ładnie to unormowała;
- odbija włosy od nasady, daje delikatny efekt 'push up', który się dosyć dlugo utrzymuje pomimo chodzenia codziennie w czapce;
- ogranicza wypadanie włosów. Ponieważ ostatnio miałam z tym większy problem, używałam tej płukanki na skórę głowy, a innych na resztę włosów i po około 5 użyciach zauważyłam znaczna poprawę. Poza tym jest to bardzo wygodny sposób, bo nie trzeba nic wcierać, wmasowywać, tylko spłukać i już! :]
- nadaje ładny, naturalnie ciepły odcień włosom. Kolor jest naprawdę ładny (sprawdzałam), ale niestety nie pasuje do mojego odcienia skóry, dlatego używam płukanki tylko na skórę głowy. Sądzę, że 'ciepłe' blondynki i szatynki będą bardziej zadowolone.
- podobno działa przeciwłupieżowo. Ja nie miałam takiego problemu, ale zaczęła mnie swędzieć głowa, odkąd zaczęłam nosić czapkę. Okazało się, że to wina proszku, aczkolwiek podrażnienia zostały pomimo wyeliminowania przyczyny. Płukanka bardzo szybko się z tym uporała (stosowałam wtedy 2 łyżki szyszek na 1/2 wody), ukoiła skórę.

Mam nadzieję, że spróbujecie tej płukanki, bo naprawdę warto :]

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, grudnia 10, 2012

61. Zimowa głowa






Swoją zimową pielęgnację opisałam w tym poście. Byłam z niej bardzo zadowolona, bo pozwoliła moim włosom spokojnie i bez większych zniszczeń przetrwać sezon zimowy. Postanowiłam do niej dodać parę elementów, a mianowicie:

1. Po każdym myciu stosować płukanki na skórę głowy stosować płukanki ziołowe, aby zapobiec szybszemu przetłuszczaniu. Świetna jest do tego celu płukanka z szyszek chmielu.
2. Zamiast punktu 3. z tego postu postu będę stosowała kropelkę oleju jako odżywkę b/s tak jak w Trzytygodniku.
3. Odżywka z Biovaxa Keratyna + Jedwab będzie gościła częściej na mojej głowie (czyli raz na trzy mycia) ze względu na to, że ma w swoim składzie silikony, które świetnie zabezpieczają włosy przed uszkodzeniami mechanicznymi, o które w tym sezonie nietrudno.

Pozdrawiam,
Szarooka

wtorek, grudnia 04, 2012

60. Płukanka prosująca włosy






W poście o moim trzytygodniku z pielęgnacji włosów wspominałam o płukance prostującej włosy. To jedna z moich sprawdzonych i ulubionych płukanek. Świetnie się sprawdza na moich lekko falowanych i poddatnych włosach (zaliczam się do grupy 2A). Lekko je usztywnia i prostuje. Dyscyplinuje również moją grzywkę wraz z jej wicherkiem sprawiając, że układa się idealnie bez użycia prostownicy. Na dodatek pielęgnuje skórę głowy i przedłuża świeżość fryzury, ale nie sprawia, że jest ona przyklapnięta.

Płukankę prostująca jest banalna do wykonania. Wystarczy zaparzyć dwie torebki szałwii w szklance wody. Po wystygnięciu wlewam ją do miski i dopełniam chłodną wodą. Spłukuje. Gdy trochę podeschną przeczesuje włosy drewnianym grzebieniem, aby nadać ostateczny kształt fryzurze i czekam do całkowitego wyschnięcia.
Zapewne jasne blondynki może trochę odstraszyć ciemnobursztynowy kolor tej płukanki, ale nie wpływa on w żaden sposób na odcień włosów. Nie ociepla go ani nie przyciemnia. Mogę o to zapewnić.

Pozdrawiam,
Szarooka

czwartek, listopada 29, 2012

59. Akcja reanimacja twarzy






W ostatnim miesiącu moja twarz osiągnęła najgorszy stan w historii. A sponsorem i głównym winowajcom takiej sytuacji był wirus, który u mnie wywołał zapalenie gardła i ogromny wysyp krostek na twarzy. Na dodatek w przeciągu miesiąca spotkało mnie to dwa razy :/
Jeżeli chodzi o zapalenie gardła to prosta sprawa, dostaje człowiek silne leki, nakaz wypoczywania i zakaz wychodzenia na dwór. Ale co z twarzą?
Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. U mnie krostki pojawiały się wraz z gorączką, czyli podwyższona temperatura = zapchanymi porami na całej buzi, z których cześć przypominała potówki u małych dzieci a część nastoletnie pryszcze z białymi łebkami. Do tego skóra piekła i była napuchnięta oraz zaczerwieniona. Jednym słowem: MASAKRA!
Niestety lekarz internista nie wiedział co ma mi na to poradzić, kazał się udać do dermatologa, a ponieważ miałam wtedy mały uraz do lekarzy tej specjalizacji (ale na szczęście na swojej drodze ostatnio spotkałam świetną lekarkę) postanowiłam sama się rozprawić z tym. Za pierwszym razem stosowałam metodę prób i błędów, za drugim już wiedziałam jak mam działać.

Co zakładał mój plan reanimacji twarzy?
1. Natłuszczanie skóry - bardzo mi pomógł krem do ciała z Alterry 'Winogrono & Kakao', który wklepywałam na noc w buzię i olejek arganowy, którego używałam rano. Przynosiły mi ulgę i niwelowały uczucie ściągnięcia.
2. Nawilżanie skóry od środka, czyli picie dużej ilości wody.
3. Picie herbatki z pokrzywy, która oczyszcza organizm, czego efekty mogłam zaobserwować na mojej twarzy (u mnie efekty picia pokrzywy pojawiają się po mniej więcej 3 dniach).
4. Tonizowanie buzi naparem z lawendy. Naparu używałam rano do przemycia buzi i wciągu dnia spryskiwałam nim twarz. Taki tonik świetnie koi skórę i niweluje zaczerwienienie.
5. Delikatne osuszanie krostek. Do tego używałam  najzwyklejszej pasty cynkowej. Smarowałam nią twarz na noc i rano widziałam, że krostki są mniej czerwone i zredukowane.

Z czego zrezygnowałam? Oczywiście z makijażu (no chyba, że musiałam iść do sklepu, to wtedy nakładałam podkład mineralny, ale tylko w proszkowej wersji bez olejów, żeby nie straszyć co wrażliwszych ludzi), z produktów do mycia buzi, toniku octowego (szczypał), serum granat.

Jak widać mój plan był bardzo prosty i efektywny, ponieważ już po 4 dniach na moje twarzy nie było krostek, tylko gdzieniegdzie niewielkie zaczerwienienia, z którymi szybko poradziło sobie serum granat z BU. I co najważniejsze nie zostały mi żadne przebarwienia i nie przesuszyła mi się cera. Czyli pełen sukces.

Dlaczego napisałam takiego posta? Ponieważ sezon zachorowań, w tym wirusowych się zbliża, a dowiedziałam się od pani doktor dermatolog, że obecnie wzrasta liczba osób, u których pojawiają się takie objawy przy infekcji wirusowej. Może komuś się przydadzą moje rady.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, listopada 26, 2012

58. Ulubiony tonik






Moim ulubionym tonikiem od paru miesięcy jest tonik z octu jabłkowego.

Przepis jest banalnie prosty:
1 porcja octu
6 porcji wody

Mieszamy i gotowe :] Oczywiście te proporcje można dowolnie zmieniać i modyfikować. Te podane przeze mnie będą odpowiednie dla osób, które tak jak ja mają skórę suchą i naczynkową. Osoby ze skórą normalną i tłustą mogą zwiększyć proporcje nawet do 1:1, ale na początek polecam zacząć maksymalnie od stężenia 1:5.

Pewnie po przeczytaniu przepisu pomyślicie: 'Phi, a co może taka mieszanka zrobić dobrego?'. Ooj wiele :]
Ten prosty tonik zrobił ogromną różnicę w wyglądzie mojej cery odkąd zaczęłam go używać. Jest po prostu genialny:
- oczyszcza i zwęża pory, dzięki temu są niewidoczne;
- reguluje wydzielanie sebum, dzięki czemu nie świecę się po paru godzinach (tak, cera sucha też tak ma)
- cudownie wygładza skórę;
- subtelnie rozjaśnia i daje naturalny blask;
- dzięki kwaśnemu ph ogranicza powstawanie zaskórników i 'leczy' te które już się pojawiły;
- odświeża;
- delikatnie rozpuszcza naskórek, dzięki czemu mogę używać peelingów raz na tydzień;
- nawilża;
- dokładnie domywa resztki makijażu;
- jest tani.

Ja tego toniku używam codziennie na noc, przed użyciem serum granat z Biochemii Urody (też genialnego zresztą), dzięki czemu wchłania się ono błyskawicznie. Nie przeszkadza mi jego zapach, bo może to dziwne, ale go lubię, poza tym szybko się ulatnia.

Bardzo polecam wypróbowanie toniku. Chętnie poczytam Wasze opinie na jego temat :]

Pozdrawiam,
Szarooka

czwartek, listopada 22, 2012

57. Szarooka kręci loka (part 2)



W poprzednim poście przedstawiłam 4 metody za których pomocą kręcę swoje włosy bez użycia gorąca. Dziś przedstawię kolejny sposób, który 'odkryłam' miesiąc temu i od tego czasu bardzo często go stosuje.


Ten sposób daje śliczne naturalne fale i niezły push up.  Najlepiej wychodzi na włosach świeżo umytych i podsuszonych do 70%. Ja dodatkowo po skręceniu ruloników wmasowuje w nie żel lniany, który świetnie je definiuje i pozwala im przetrwać w nienaruszonym stanie cały dzień. Metodę tą stosuje na noc, bo takie upięcie włosów na kształt korony jest bardzo dobrą fryzurą na noc. Nic nas nie uwiera, włosy się nie niszczą, a rano mamy bonus w postaci pięknej fryzury. Trzeba oczywiście pamiętać o odpowiednim umocowaniu włosów. Ja potrzebuje do tego dwóch małych spinek (coś takiego) do przypięcia końców oraz jednej zakręconej wsuwki do umocowania środka. I już! :]

Jak Wam się podoba ta metoda?

Pozdrawiam,
Szarooka

sobota, listopada 17, 2012

56. TAG z 11 pytaniami - Liebster Blog TAG

Zostałam otagowana przez Tuśkę. Wielkie dzięki! :]

 Zasady TAG-u: Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.

A oto moje odpowiedzi na pytania Tuśki :]

1. Film do którego wracasz, bo wywołuje na Twojej twarzy uśmiech?

Film do którego często wracam to 'Siedem dusz' i nie wywołuje u mnie tylko uśmiechu, ale też refleksje i czasami zamglone oczy. Naprawdę piękny film, polecam!

2. Twój ulubiony zapach- mogą być perfumy, zapach konkretnego kwiatu, ciasta itp.?


Moim ulubieńcem jeżeli chodzi o zapach jest  ostatnio olejek z Alverde 'Paczula i Porzeczka'. Uwielbiam się nim namaszczać nadgarstki i miejsce za uszami, dzięki czemu zapach towarzyszy mi przez cały dzień. Również wmasowuje go we włosy, bo one łatwo i na długo zatrzymują zapachy.

3. Jakie miejsce w Polsce chciałabyś odwiedzić, a jeszcze nie miałaś okazji?

Jest to na pewno Wrocław.

4. Kolor w makijażu- na co dzień, tylko od święta, czy raczej w ogóle?

U mnie zależy to raczej od widzimisia :] Wtedy podkreślam usta lub oczy wyraźniejszym kolorem. Najczęściej usta czerwienią z Basic, a oczy osławionym kameleonem z Cartice.

5. Jest jakaś książka, przez którą "zarwałaś noc"?

Jeżeli chodzi o książki od których nie mogę się oderwać przez dłuższy czas i często czytam do późnych godzin nocnych (choć przez wadę wzroku nie powinnam) są książki Jamesa Pattersena z serii o Alexie Crossie.

6. Idealne śniadanie to dla Ciebie...?

Moim ulubionym a zarazem idealnym śniadaniem są naleśniki ze szpinakiem i delikatna kawa z mlekiem. Mniam! :]

7. Jak wyglądałaby Twoja wymarzona sypialnia?

Hmm, moja wymarzona sypialnia znajdowałaby się w drewnianym domku na poddaszu. Miałaby dachowe okno przez które mogłabym obserwować gwiazdy leżąc w wielkim łożu. Poza tym byłaby przytulna i ciepła.

8. Czy jest jakiś kosmetyk, który chciałabyś wypróbować, ale cena skutecznie Cie odstrasza?

Miałam kiedyś wielką ochotę na bazę brązującą z Chanel. Było to spowodowane zachęcającymi recenzjami na temat tego kosmetyku, ale znam siebie i wiem, że gdybym ją kupiła później miałabym do siebie pretensje, że wydałam tyle kasy na kosmetyk,na dodatek nienaturalny.

9. Jesteś typem skowronka, czy sowy?

Zdecydowanie sowy. Pomimo, że zazwyczaj wstaje około 5-6 kładę się spać po północy :]

10. Jak najczęściej spędzacie czas z przyjaciółmi?

Oglądając filmy, grając w gry :]

11. Czy masz jakiś jeden sprawdzony kosmetyk do którego stale wracasz?


Jest wiele takich kosmetyków, ponieważ jeżeli coś się dla mnie sprawdza to pozostaje temu wierna. Ale jeżeli miałabym wymienić jeden taki kosmetyk, to byłby to olejek arganowy. Uwielbiam, uwielbiam uwielbiam :]

Nominuje:
MassieDran
Joannę Jamróz
Life in blond color
Anię Blondynkę
Detroit89
Czarną- kocurkę
Paryskę88

A oto moje pytania:

1. Jaki jest Twój ulubiony sposób na relaks?
2. Na jakim punkcie masz lekką 'obsesję'?
3. Co uważasz za swój największy atut?
4. Cy posiadasz swój sekretny sposób na urodę? (napisz jaki)
5. Jaki jest Twój ulubiony deser, przez który byłabyś skłonna przerwać dietę?
6. Czy wolisz planować sobie wszystko czy raczej poddajesz się chwili?
7. Czy jest jakaś książka/film która sprawiła, że spojrzałaś inaczej na życie, świat?
8. Czy jest zapach, który przywołuje u Ciebie obrazy z dzieciństwa?
9. Jakie rzeczy robisz dla urody, pomimo, że są one nieprzyjemne?
10. Jaki jest Twój ulubiony produkt do ust?
11. Co znajdzie się  na Twojej liście prezentów, które chciałabyś dostać pod choinkę?

Pozdrawiam,
Szarooka


wtorek, listopada 13, 2012

55. Motywce (part 3)



To moje trzy ulubione motywce filmowe, które oglądam w chwilach, gdy wydaje się, że nie dam rady. Motywują mnie do tego, żeby się nie poddawać i mimo wszystko dążyć do zdobycia tego czego pragnę.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, listopada 12, 2012

54. Trzytygodnik z pielęgnacji włosów






Moje włosy pielęgnuje w trybie trzytygodniowym. Sprawdza się u mnie on najlepiej i daje zdecydowane efekty. Pod spodem przykładowy trzytygodnik.

Dzień 1: O: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp,  Babydream niebieski na długość -> M: Ziaja Szampon do włosów suchych Aloesowy -> O: laminowanie włosów (żelatyna + Isana z olejkiem babassu na około 40 minut) -> Maska Kallos Latte na 5 minut (w celu domycia laminowania) -> Płukanka prostująca -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 2: Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 3: O: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp, Alterra Olejek Migdały i Papaja (na godzinę) -> M: Alterra Oliwki i Kwiat lotosu -> O: Biovax keratyna + Jedwab -> Płukanka gencjanowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 4: Kropla olejku makadamia na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 5: M: Facelle Sensitive -> O: Maseczka z siemienia lnianego-> Płukanka chmielowa -> Kropla olejku arganowego na całość, olejek rycynowy i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 6: Kropla olejku  Alverde Paczula i Czarna porzeczka na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 7: Kropla olejku  Alverde Paczula i Czarna porzeczka na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 8: O: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp,Isana Intensywny krem do rąk z 5% urea na włosy -> M: Alterra Papaja i Bambus -> O: Joanna Balsam nawilżająco - regenerujący -> Płukanka octowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 9: Kropla olejku makadamia na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 10: M: Babydream fur mama Balsam do kąpieli -> O: maseczka jajeczno-miodowa -> Płukanka chmielowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 11: Kropla olejku Alterra Migdały i Papaja na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 12: O: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp, Olejek Babydream fur mama na długość -> M: Alterra Szampon Oliwki i Kwiat Lotosu -> Alterra Granat i Aloes -> Płukanka lipowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 13: Kropla olejku rycynowy i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 14: M: Oczyszczanie skalpu za pomocą Alterry Papaja i Bambus z cukrem -> Kallos Latte -> Płukanka z siemienia -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 15: Kropla olejku makadamia na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 16: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp, Olejek Babydream fur mama na długość -> Joanna Balsam nawilżająco - regenerujący -> Płukanka prostująca -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 17: Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 18: M: Babydream fur mama Balsam do kąpieli -> Biovax keratyna + Jedwab -> Płukanka chmielowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 19: Kropla olejku makadamia na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 20: Kropla olejku rycynowego i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.

Dzień 21: O: Green Pharmacy Olejek łopianowy ze skrzypem na skalp, Olej z pestek winogron na długość -> M: Aterra Pabaja i bambus -> O: Maseczka siemieniowa -> Płukanka octowa -> Kropla olejku arganowego na całość i jedwab na końcówki oraz Jantar na skalp.


Można zauważyć, że trzymam się pewnych zasad a mianowicie:
- maseczki z proteinami używam naprzemiennie z tymi nawilżającymi;
- płukanki dobieram według użytych wcześniej kosmetyków, czyli np.: jeżeli używam do mycia balsam Babydream fur mam, który jest pełen olejków i sam w sobie jest bogaty, to po nim używam płukanki chmielowej, by nie zapobiec sytuacji, że włosy na drugi dzień będą tłuste;
- cały cykl zaczynam od porządnego oczyszczenia włosów i ich zalaminowania, co bardzo uskutecznia całą późniejszą pielęgnację;
- w środku cyklu oczyszczam dodatkowo skalp za pomocą delikatnego szamponu i cukru, ponieważ częstsze stosowanie tej mieszanki mi nie służy;
- olejki do zabezpieczania włosów dobieram według własnego widzimisię, choć moim ulubieńcem jest  olejek arganowy;
- po trzytygodniowym cyklu robię sobie tygodniową przerwę od Jantara, tak jak zaleca producent (naprawdę daje to lepsze efekty niż używanie non stop).

Pewnie jak ktoś to przeczyta, to stwierdzi, że bardzo tego dużo, ale moje włosy są farbowane i w tym momencie dosyć długie. Potrzebują więc odpowiedniej pielęgnacji, która je zabezpieczy i pozwoli spokojnie rosnąć. Ponieważ moje włosy są wysokoporowe, to nawet tak bogata pielęgnacja ich nie obciąża.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, września 24, 2012

53. Olejek jest dobry na Wszystko!


Oto moje sposoby na olejki, może nie jest ich 100, ale zawsze:

1. Oczywista oczywistość, czyli stosowanie olejków na włosy. Moje raczej wysoko porowate włosy uwielbiają je. Aczkolwiek w niezbyt dużej ilości. Wystarczy im łyżka stołowa, by były odpowiednio pokryte. Doszłam do tego po wielu miesiącach olejowania. I nie dla moich włosów całonocne trzymanie olejków, o nie. Im wystarczy około godziny, maksymalnie dwóch, by wzięły sobie co im trzeba. Bardzo się cieszę z tego, bo to bardzo ułatwia mi pielęgnacje. Moje ulubione olejki do włosów to: Alterra 'Migdały i papaja', BabyDream niebieska i różowa, olej arganowy, olej z pestek winogron.

2. Ostatnio zaczęłam olejować również skórę głowy, ponieważ włosy zaczęły mi mocniej wypadać. Ich liczba mieściła się w normie dobowej, ale była większa niż zazwyczaj. Jak każdej osobie, która dba o włosy i liczy się dla niej każdy z osobna, widok kłębka w odpływie od wanny przyprawia o szybsze bicie serca. Zaczęłam więc szukać w internecie informacji i trafiłam na wątek o olejowaniu skóry głowy. Zaczęłam używać olejku przed myciem i Jantaru po. Ten duet sprawdziłam się znakomicie. Włosy przestały prawie wypadać. Nawet po ostatnim farbowaniu nie zauważyłam, żebym znajdowała ich więcej. Na początku używałam olejku rycynowego, ale ostatnio przerzuciłam się na Olejek łopianowy ze skrzypem firmy Green Pharmacy. Jest baaardzo dobry, ale jak  mnie nie nadaje się do olejowania całych włosów, bo trudno go zmyć.

3. Przesuwamy się w dół, więc będzie o końcówkach włosów. Olejki nakładane na końce wreszcie pozwoliły mi zapomnieć co to rozdwajanie i białe kropeczki. Staram się je co jakiś czas i tak je podcinać, ale tak naprawdę nie mam co :] Wystarczy im kropelka roztarta na dłoniach, tak żeby został lekki film, aby je zdyscyplinować i ochronić przed uszkodzeniami. W lecie wystarcza im tylko sam olejek, w okresie późnej jesieni i zimy, lepiej sprawdza się duo olejek+silikonowe serum (polecam Green Pharmacy). Moje ulubione olejki na końcówki to: olejek arganowy, olejek rycynowy, pachnący kokosowy ze strony Helfy, który kupiłam w zeszłą zimę i końca nie widać, a wcześniej olejowałam nim calutkie włosy (bardzo je puszył przez ich porowatość, więc przestałam)

4. Olejku używam do przemiany mojego sypkiego podkładu mineralnego z Lily Lolo w płynny. Pisałam o tym w tym poście. Obecnie używam olejku z Alverde 'Porzeczka i paczula' oraz olejku makadamia z BingoSpa, który otrzymałam od Tuśki podczas naszej małej wymianki (o tym wkrótce). Przyznam, że ten drugi sprawdza się nawet lepiej, bo szybciej się wchłania i nie daje takiego uczucia tłustości z początku. Jest bardzo lekki na skórze i łatwiej go zmatowić. Poza tą małą różnicą reszta właściwości jest taka sam, czyli mamy 100% naturalny trwały podkład, który nas tylko upiększa.

5. Dzięki podkładowi, zaczęłam też eksperymentować z różem i brązerem. Efekty są równie piękne.

6. Olejków używam również do OCM, do demakijażu. Moja mieszanka to: 1 część olejku rycynowego i 4 części różowej BD. Dodaje również za sprawą Aliny olejek pichtowy, który cudownie zadziałał na moją cerę, która ostatnio przez powrót do pokrzywy i intensywnego picia drożdży, zaczęła się oczyszczać, co spowodowało piękny wysyp na moje twarzy. Na szczeście trwało to tylko trzy dni i mogę się cieszyć skóra niemalże bez skazy.

7. Olejku arganowego używam również na noc do olejowania twarzy i szyi. Moja sucha skóra go uwielbia. Rano jest mięciutka, nawilżona i gładka. Trudno opisać ten efekt, ale myślę, że osoby, które go używają wiedzą o czym piszę. Sądzę, że w okresie zimowym będę używała czegoś bardziej natłuszczającego, ale w okresie od wczesnej wiosny do jesieni, on jest dla mnie cudownością i niezbędnikiem.

8. Olejki nakładam też na usta. Nawet posunęłam się o krok dalej i zrobiłam sobie balsamik do ust, który używam namiętnie. Jest on bardzo udanym eksperymentem. Bazowałam się na przepisach z internetu, ale dodałam olejki według własnego uznania. Przepis jest bardzo prosty i składa się z :  łyżeczki olejku kokosowego i kakaowego, paru kropel olejku arganowego (uzależnienie) oraz cząstki czekolady a co :]. Wszystkie składniki rozpuściła w kąpieli wodnej i dokładnie mieszałam. Nastepnie przelałam do słoiczka, który kupiłam w Rossmannie i już. Prawda, że proste i smaczne :]

9. Olejków używam również do peelingów zarówno twarzy jak i ciała.

10. Kolejna oczywistość to olejowanie ciała. Rano olejuje się za pomocą różowej BD po uprzednim szczotkowaniu na sucho za pomocą szcotki z Rossa, wieczorem zaś po prysznicu nakładam olejek w celu wykonania masażu bańkami chińskimi. Taki masaż wykonuje na  skórze nóg, pośladków, brzucha i ramion. Używam do niego albo różowej BD albo olejku anycellitisowego z Green Pharmacy. Dzięki temu mam coraz gładszą, ujędrnioną i zbitą skórę, a pomarańczowa skórka staje się powoli wspomnieniem.

11. Zapomniałabym o rzęsach i brwiach, które traktuje zmieszaną wazeliną z olejkiem rycynowym i agranowym. To taka tańsza alternatywa dla L'Biotici, a naprawdę używana regularnie wzmacnia rzęsy, lekko je przyciemnia i wydłuża. Ja moje rzęsy i brwi hennuje, więc taka mieszanka zapobiega ich ewentualnemu wypadaniu i wysuszeniu przez ten zabieg.

12. Zrobiłam też sobie olejek do skórek i paznokci. Miałam z nimi problem, bo bardzo skórki narastały i były przesuszone, a paznokcie były miękkie i łatwo się łamały. Olejek trzymam w buteleczce ze skraplaczem i nosze z kosmetyczce w torebce, żeby móc go użyć w razie potrzeby. Mój 'preparat' składa się z olejku ryconowego, olejku z Alterry, olejku arganowego. Świetna rzecz i w moim przypadku działa lepiej niż sklepowe odpowiedniki.

13. Moje stopy również czerpią z dobrodziejstw jakie dają olejki, bo łatwo sie przesuszają, odgniatają. Ratunkiem dla nich jest moczenie ich w wodzie z octem (2:1), starcie pumeksem a następnie wtarcie w nie masełka z Alterry (świetne i ten boski zapach, mmm), a na niego olejku rycynowego. Nakładam na stopy skarpetki bawełniane i najczęściej idę spać. Rano stopy są nawilżone, miękkie i bez zgrubień. Taki zabieg wykonuje 2 razy w tygodniu i już po jednym było u mnie widać wyraźną różnicę.

14. W okresie zimowym wykonuję również mgiełkę do włosów, którą pokazywała Alina. Moja mgiełka składa się z tradycyjnie z soku aloesowego, olejku Alterry i arganowego. Dla lepszego zapachy dodaje hydrolat z róży, choć pewniej tej zimy kupię sobie hydrolat z czarnej porzeczki, żeby nadać włosom nutę podobną do zapachu olejku z Alverde.

15. Olejków używam też jako perfum. Jest to spowodowane paroma czynnikami, przede wszystkim olejki nie drażnią mojej skóry, ich zapach się długo utrzymuje, nie są też testowane na zwierzętach. Moim ulubieńcem jest olejek Alverde. Ma naprawdę piękny zapach, choć to oczywiście kwestia gustu. Na All kupiłam  też na nadchodzący sezon 'perfumy' w kostce, zrobione z olejków. Wybrałam zapach Musk, który jest piżmowy, zdecydowanie ciepły i otulający. Bardzo zmysłowy.

16. Z olejku można wykonać samodzielnie własną autorską wersję olejku Nuxe z drobinkami. Ja do tego celu polecam olejek Alverde i Alterra, ponieważ one dają na skórze ciała wykończenie suchego olejku oraz pyłki z My Secret, które są dostępne w Naturze. Te pyłki są przeznaczone do makijażu oczu, ale ja znalazłam dla nich takie zastosowanie, ponieważ są bardzo drobno zmielone, nie mają w sobie brokatu. Używam pyłków w kolorze złota i srebra, które mieszam razem, aby uzyskać efekt takiego subtelnego rozświetlenia skóry. W połączeniu z olejkiem dają wrażenie zdrowej skóry bez niedoskonałości. Najlepiej jest mieszać dodając do wybranego olejku stopniowo pyłek, by mieć cały czas kontolę. Dodam, że taki rozświetlacz można używać również do twarzy, bo długo się utrzymuje i efekt jest fantastyczny.

Uff, jaki długi post wyszedł, dla wytrwałych. Pewnie i tak nie wyczerpałam tematu do końca (wiecie, że olejki pięknie polerują i nabłyszczają stal :]), ale mam nadzieję, że komuś się przyda.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, września 10, 2012

52. Tag: 7 faktów o mnie



Dziś tag, który już chyba był na wszystkich blogach :] Otagowała mnie Tuśka, z którą miała ostatnio świetną wymiankę. Dzięki Wielkie :]

 A o to 7 faktów o mnie:

1. Nie lubię ludzi :] Poważnie. Nie cierpię tłumów, ludzi ocierających się o mnie, żeby się gdzieś dopchać. Głupoty ludzkiej, która czasami dochodzi do absurdalnych rozmiarów. Dlatego marzę o drewnianym domku, gdzieś na utroniu, blisko natury.
2. Uwielbiam Zakopane, góry, przyrodę, lasy. Cały klimat, który razem tworzą. Ciesze się każdą sekunda spędzoną tam. Moim marzeniem jest kiedyś tam zamieszkać, ale to ciiii bo się nie spełni :]
3. Uwielbiam jeździć samochodem (bardzo mnie to relaksuje) i interesuje się motoryzacją. Fascynują mnie klasyczne auta, takie wieczne samochody z duszą. Lubię wiedzieć jak coś działa, jak to naprawić w razie konieczności, co gdzie wlać. Czytam dużo o markach, o poszczególnych modelach, ciekawostkach na ich temat. Mam parę aut-marzeń i wcale nie są one z najwyższej półki.
4. Moim lubionym kanałem jest CI, czyli Crime and Investigation Network. Jest to kanał poświęcony w całości zbrodniom i morderstwom. Wiąże się to z moim zainteresowaniem psychologią i zgłębianiem ludzkiej natury (wcale się to nie wyklucza z punktem 1). Oglądając takie programy analizuje co popchnęło daną osobę do popełnienia zbrodni.
5. Jestem bardzo złośliwa i mam dość nietypowe poczucie humoru.
6. Uwielbiam chodzić w szpilkach. Praktycznie codziennie mam je na nogach i często zakładam je do szerokich spodni, które również uwielbiam. Ogólnie mam swój styl, któremu jestem wierna i nie podążam za modą, nie wymieniam garderoby co sezon i nie ubieram rzeczy, tylko dlatego, że jest to krzyk mody.
7. Uwielbiam secondhandy i diy. Codziennie odwiedzam strony poświęcone rzeczom zrobionym samodzielnie. Bardzo mnie to inspiruje, dzięki temu dużo rzeczy samodzielnie tworzę lub przerabiam. Na przykład ostatnim moim hitem jest przerobienie starego swetra na poszewkę poduszki. Jest po prostu śliczna :] W tym wypadku naprawdę wystarczy chcieć, czas sam się znajdzie, nie mówiąc już o satysfakcji :]

Do tego taga zapraszam:
Anię
Darię
Detriot
Ewwwę
Kitkę
MassieDran



Pozdrawiam,

Szarooka

poniedziałek, sierpnia 27, 2012

51. Wypełniacz do koka



Pewnie większość z Was wykonywała sobie koka za pomocą skarpetki, bądź kupionego w sklepie wypełniacza. Ja używałam tej pierwszej metody, ale ostatnio ją lekko zmodyfikowałam dzięki znalezionemu w sieci pomysłowi (niestety nie pamiętam na jakiej stronie go znalazłam).

Modyfikacja jest banalna, bo polega na okręceniu naszej już uformowanej w 'donata' skarpetki pończochą :] w taki sam sposób  byśmy robiły koczka czyli:
- przygotowaną pończochę (czyli po obcięciu palców) przekładamy przez środek 'donata';
- naciągamy fragment na brzegi;
- rolujemy w dół;

Na koniec najlepiej przyszyć odstający bok do 'donata' i już. Wypełniacz gotowy :]

Sposób jak widać jest banalnie prosty, ale otrzymujemy wypełniacz, który ma same zalety:
- jest tani;
- możemy je same przygotować, nawet jeżeli mamy dwie lewe ręce;
- możemy przygotować parę w różnych rozmiarach;
- kolor wypełniacza dobieramy same, co sprawia, że jest idealnie dobrany do naszego koloru;
- i najważniejszy dla mnie punkt: wypełniacz jest,w przeciwieństwie do sklepowego, gładziutki i miękki. Nie czepiają się do niego włosy, nie plącze ich, dzięki temu się nie niszczą. Jest to dla mnie bardzo ważne ze względu na porowatość moich włosów. Osoby mające podobne włosy, wiedzą o czym mówię.
Sklepowy wypełniacz jest zrobiony z gąbki, przez co jest porowaty i według mnie, może mechanicznie uszkodzić nam włosy. Wolałam nie ryzykować, choć miałam parę podejść, żeby go kupić. Jednak jego powierzchnia i moje odczucia dotykowe skutecznie mnie odciągnęły od tego zamiaru.

Zachęcam do wykonania tym sposobem własnego wypełniacza.

Pozdrawiam,
Szarooka


sobota, sierpnia 18, 2012

50. Pachnący podkład


Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam podkład z Lily Lolo. To miłość od pierwszego użycia.
Podkład jest cudowny. Pięknie wtapia się w skórę. Daje bardzo naturalny efekt, pokrywa niedoskonałości, ale bez efektu zmalowanej lali. Na skórze utrzymuje się cały dzień, choć pod koniec dnia zaczynam się lekko błyszczeć, ale to dla mnie nie problem. Jeżeli miałabym opisać jego działanie jednym słowem, to najodpowiedniejsze byłoby słowo - upiększa.

Podkładów mineralnych używam od jakiegoś czasu. Wcześniej w mojej kosmetyczce gościł podkład z Everyday Minerals, który jest porównywalny w działaniu z LL, ale nie odpowiada mi do końca. Przede wszystkim ma gorsze opakowanie i słabiej wypada w zestawieniu ceny z objętością. Chociaż dzięki niemu nauczyłam się jak, przy mojej suchej skórze, korzystać z podkładów mineralnych.

Każda posiadaczka suchej skóry wie, że ciężko używać produktów w formie proszku, bo zazwyczaj podkreślają suche skórki, nawet jeżeli ich nie mamy, powodują uczucie ściągnięcia, czasami też wysuszają. Kiedyś na blogu Aliny, znalazłam wpis jak zmienić podkład mineralny w płynny. To było jak objawienie. Od tego momentu zaczęłam eksperymentować i mieszać mój LL z różnymi olejkami, sprawdzając przy tym jego działanie.

Najbardziej przypadły mi do gustu duet z olejkiem arganowym oraz z olejkiem z Alverde 'Porzeczka&paczula'. Tego drugiego używam obecnie częściej i to właśnie dzięki niemu wykonuje mój pachnący podkład. Wygląda to w ten sposób, że na dłoń wysypuję odrobinę podkładu (ilość dobieram sama w oparciu o to jak kryjący chce uzyskać efekt) i mieszam z kropelką olejku. Otrzymuję dzięki temu wystarczającą ilość do pokrycia całej twarzy.

Uwielbiam zapach tego olejku, uwielbiam też to jak pięknie współpracuje z LL i moją skórą. Pomimo lekko żółtego zabarwienia w opakowaniu, nie zmienia koloru podkładu. Ładnie się wchłania i utrzymuje buzię nawilżoną przez cały dzień. Twarz się po nim nie błyszczy, wygląda na wypoczętą i zdrową. Nie podkreśla oczywiście suchych skórek i nie wchodzi w zmarszczki ani też pory, o co można się obawiać.

Myślę, że ten duet jest super i sprawdzi się też u innych dziewczyn z suchą skórą. Niedługo też zrecenzuje olejek Alverde i podam moje 101 sposobów na niego.

Pozdrawiam,
Szarooka







poniedziałek, sierpnia 13, 2012

49. Porowatość włosów


Ostatnio na blogach zaroiło się od postów na temat porowatości włosów, więc postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze. Poczytałam na blog Czarownicującej co nieco na ten temat i zrobiłam test, by mieć stuprocentową pewność.

Mój test wyglądał następująco:

1. Czy łatwo zmoczyć włosy?
Tak, łatwo przyjmują wodę.

2. Czy długo schną po myciu?
Raczej nie. Są całkowicie suche po około 1,5 godziny.

3. Czy łatwo się farbują, rozjaśniają?
Tak, nie mam z tym żadnego problemu.

4. Czy kolor się długo utrzymuje?
Farbuje włosy na  blond, ostatnio farbą Londy 12/9 i kolor utrzymuje się bardzo długo bez żółknięcia.

5. Czy dobrze reaguja na olej kokosowy?
Niestety olejowanie nim całych włosów kończyło się ich spuszeniem, więc obecnie używam go do końcówek.

6. Czy włosy łatwo upiąć/ułożyć wedle życzenia?
Tak. Moje włosy jeżeli je zakręce tymi sposobami potrafią trzymać się w nawet trzy dni, przy odpowiedniej pogodzie. Standardowo dwa :] Z upięciami też nie mam problemu.

Jak widać moje włosy są normalnie porowate. Wcześniej przez to, że źle je traktowałam, suszyłam, prostowałam, nieodpowiednio pielęgnowałam, były bardzo porowate.
Wiem, że moje włosy nigdy nie będą niskoporowate, ze względu na to, iż nawet w dzieciństwie bardzo mi się plątały, puszyły...

A Wy jakie macie włosy?

Pozdrawiam,
Szarooka



niedziela, sierpnia 05, 2012

48. MM


Świetny film o Marilyn. Wart obejrzenia, szczególnie ze względu na to, że dziś przypada 50 rocznica śmierci Boskiej MM...

Szarooka

47. Trzymam mocno kciuki, czyli rozdanie u Zielonego koszyczka


U Zielonego koszyczka rozdanie, w którym można wygrać zestaw kosmetyków EDM yupi :]

Pozdrawiam,
Szarooka

sobota, sierpnia 04, 2012

46. Jagodowe włosy


W przypływie mojej wesołej twórczości, postanowiłam schłodzić mój i tak jasny kolor włosów, który wydawał mi się nieco żółty (taaaa, słowo klucz - wydawał). W aptece kupiłam  roztwór wodny gencjany, który mi miał pomóc przeprowadzić mały eksperyment.
Na początek wykonałam delikatną płukankę, która dała równie delikatny efekt. Następnie stosując tylko sobie znaną zasadę logiki, postanowiłam dodać gencjanę w większej ilości do odżywki Isany i potrzymać ją około 15 minut.
To był błąąąąąąd!
Po zdjęciu ręcznika i czepka, moim oczom ukazała się jakże twarzowa i podkreślająca szare oczy jagodowa czupryna. Nigdy w życiu nie miałam aż tak ciemnych włosów, o oryginalnym kolorze nie wspominając. Po pierwszym szoku, zabrałam się do ratowania sytuacji. Pomógł mi szampon rumiankowy z Green Pharmacy wymieszany z odrobiną sody oczyszczonej. Umyłam tą mieszanką włosy parokrotnie, w wyniku czego miałam włosy były lekko wysuszone. Nabrały za to platynowego, dość sztucznego koloru z małymi fioletowymi końcówkami (na końcach mam nadal niewielkie pozostałości po wcześniej wykonywanych pasemkach).
W ciągu kilku dni dzięki olejowaniu i myciu włosów płynem Facelle doprowadziłam je do stanu sprzed eksperymentu. Odzyskałam też dawny kolor, który dzięki temu wyskokowi doceniłam i zauważyłam, że jest dla mnie idealny. Jasny, ale nie sztuczny, mimo farbowanie na jeden kolor - niejednowymiarowy. Również podkreśla moja cerę i eksponuje szare oczy.

Czy Wam też zdarzały się podobne wpadki?

Pozdrawiam,
Szarooka

środa, czerwca 20, 2012

45. Szarooka kręci loka (part 1)






W dzisiejszym poście zaprezentuje sposoby, dzięki którym kręcę włosy bez używania lokówek, prostownic, ect. Mam dwie lewe ręce jeżeli chodzi o fryzury, więc lubię proste i nie wymagające zbyt dużego wysiłku metody. A dzięki tym  sposobom można mieć loki przy wkładzie minimum czasu i pracy.


Wspomnę na początek, iż tak kręcone loki najlepiej wychodzą na włosach świeżo umytych, wysuszonych. Ja moim daje wyschnąć naturalnie.
Moim włosom wystarczy około 1,5-2 godzin w danej metodzie, żeby się ładnie zakręcić. Mam podatne włosy, które nie potrzebują środków stylizujących, żeby loki utrzymały się na nich dwa pełne dni, choć drugiego dnia są już bardziej pofalowane.



Sposób 1. Na opaskę:


To mój ulubiony sposób :] Loki wychodzą miękkie, kobiece. Można dzięki tej metodzie uzyskać loki jak modelek z pokazów Victoria Secret (wiecie o co mi chodzi :]).
U mnie też takie loki utrzymują się bez żadnych środków stylizujących dwa pełne dni, choć drugie dnia włosy są już  bardziej pofalowane.



Sposób 2. Na skarpetkowego koka:


Ta metoda daje bardziej zbite, mięsiste loki. Lubie ją ze względu na to, że jednego dnia chodzę sobie z takim skarpetkowym kokiem, a drugiego mogę się cieszyć pięknymi lokami.



Sposób 3. Na chusteczkę:


To nie żart :]. Dzięki tej metodzie loczki są mniejsze, bardziej anielskie. 
Radzę zakręcać pasmo raz w jedną, raz w drugą stronę, dzięki temu fryzura będzie bardziej naturalna.
Zamiast chusteczek można używać pasków z pociętej, bawełnianej koszulki, ale po nich mogą zostać na włosach trudne do usunięcia 'farfocle'.



Sposób 4. Na duńskiego warkocza:


Super sposób na to, żeby uzyskać cudne plażowe loki. Trzeba troszkę wprawy, ale naprawdę warto.


Mam nadzieję, że post się Wam spodobał i przekonałam choć jedną osobę, że bez lokówki i innych 'wspomagaczy' można uzyskać piękne loki.

Pozdrawiam,
Szarooka

sobota, czerwca 09, 2012

44. Włosy rosną jak na drożdżach - podsumowanie


Przepraszam za opóźnienie, ale jak zwylke inne sprawy zabierały czas, przez co nie miałam chwili by pochwalić się moimi wynikami z akcji picia drożdży (mniam :])




A oto moje wyniki:

Długość włosów: 57,1 cm (było 55)
Pasemko kontrolne: 19,5 cm (było 17)

Jestem zachwycona efektem akcji. Pojawiło się u mnie dużo baby hair, włosy mniej wypadały. Stały się mocniejsze. Paznokcie rosły również szybko (choć to dla mnie żadna dobra wiadomość ponieważ u siebie toleruje tylko krótkie płytki) i stały się twardsze. Nie łamią się, ani nie rozdwajają.
Zrobiłam sobie około 2-tygodniową przerwę od picia drożdży, teraz znów jestem w trakcie 'kuracji'.
Podciełam też włosy troszkę włosy, żeby je odżywić przed latem.
Mam nadzieję, że niedługo wrzucę zdjęcia mojej czupryny, bo jak narazie nie mogę się do tego zmusić :]

Pozdrawiam,
Szarooka

niedziela, maja 13, 2012

43. TAG: Wiem co jem!


Zasady:

1. Napisz, kto Cię otagował i przedstaw zasady

2. Zamieść banner i odpowiedz na pytania

3. Otaguj kolejne 5 osób
Otagowała mnie Tuśka, za co bardzo dziękuje :] 
Tag jest bardzo interesujący i bardzo lubię czytać odpowiedzi na niego na innych blogach.

W takim razie zaczynamy :]

1. Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
Tak, odżywiam się zdrowo, choć zdarzają mi się drobne zachcianki od czasu do czasu, ale nie robię sobie z ich powodów wyrzutów.
2. Czy zwracasz uwagę na skład produktów spożywczych? Jeśli tak, to jakich składników unikasz?
Tak i dlatego raczej nie jadam produktów wysokoprzetworzonych. Unikam konserwantów, składników po których mogłabym w przyszłości zacząć świecić :]. Również sól nie występuje u mnie praktycznie wogóle.
3. Jesz dużo owoców i warzyw? 
Jem dużo warzyw i to w przeróżnej postaci: sałatek, surówek, pieczonych, smażonych (a co :]), gotowanych. Stanowią one bardzo ważny element mojej codziennej diety. Jeżeli chodzi o owoce, to tu jest trochę gorzej, aczkolwiek przysłowiowe jabłko dziennie zjem, więc źle nie jest.
4. Czy kiedykolwiek się odchudzałaś? Na jakiej diecie? Zamierzasz się odchudzać w przyszłości?
Oj tak, niestety. Nie wspominam moich 'diet' zbyt dobrze. W aktach desperacji przechodziłam na takie dość restrykcyjne, które przynosiły efekty, ale bardzo źle się na nich czułam i efekty ciężko było utrzymać na dłużej.
W przyszłości ani obecnie nie zamierzam przechodzić na żadne cud-miód diety, ponieważ mój jadłospis i styl odżywiania się obecnie jest dostosowany do moich potrzeb. Dodatkowo jest bardzo zróżnicowany i dostosowany do mojego stylu życia. Nie tyje, nie mam wahań nastrojów. Poznałam potrzeby mojego organizmu i według nich dobieram dania.

5. Czy czujesz się dobrze w swoim ciele?
Ogólnie tak, lecz wiem, że moje ciało jeszcze nie zostało przeze mnie doprowadzone do stanu idealnego. Ale jest to tylko kwestia czasu :]

6. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
Hmm, mam wiele 'ulubionych potraw'. Są to np.: naleśniki ze szpinakiem, sałatka brokułowa, kalmary, kasza z mięskiem (różne warianty i kombinacje w zależności od wyobraźni), pierogi.
7. Czy lubisz gotować?
Uwielbiam gotować :]
8. Co chciałabyś wyeliminować z diety, a co do niej wprowadzić i dlaczego?
Z mojej diety na pewno chciałabym wyeliminować moje zachciewajki, a w zamian wprowadzić więcej owoców.

9. Czego nie możesz przełknąć a co mogłabyś jeść cały czas?

Nie mogłabym przełknać dań w stylu: galareta z mięsem, flaczki. Blee, nie dziekuje.
Codziennie mogłabym jeść wszystko co wymienione jest w punkcie 6. Dodatkowo owsianka, rybki, pomidory i koncentrat z pomidorów. 


10. Ile posiłków jesz dziennie?

Najczęściej jem około 5 małych posiłków w ciągu dnia.

11.Wypijasz odpowiednią ilość wody? ( min. 8 szklanek dziennie) ?


Tak, wypijam codziennie minimum 2 litry wody, ponieważ ćwiczę dużo i woda to dla mnie wręcz mus. Dodatkowo dochodzą do tego herbatki ziołowe, herbata oraz moja ukochana  kawa.

 Do taga zapraszam:
Paulinę z http://bycidealna.blogspot.com/
Dusię z http://dusiapisze.blogspot.com/
CzarnąOrchideę z http://kosmetycznealterego.blogspot.com/
Agnieszkę z http://irreplaceableeee.blogspot.com/
Paulinę z http://za-wysoko.blogspot.com/

Pozdrawiam,
Szarooka

42. Każda z nas to zna :]

Pozdrawiam,
Szarooka

piątek, kwietnia 20, 2012

41. Włosy rosną jak na drożdżach

Biorę udział w akcji 'Włosy rosną jak na drożdżach' zorganizowanej na blogu Anwen.

Długość włosów: 55 cm
Pasemko kontrolne: 17 cm

Pozdrawiam,
Szarooka

piątek, kwietnia 13, 2012

40. Raz, dwa, trzy - ćwiczysz Ty (part 2)


Dziś kontynuacja posta, w którym przedstawiłam zajęcia fitness na które uczęszczam. Moim ulubieńcem od tamtej pory stał się TRX, którego niedługo opiszę w osobnym poście.
Nadal chodzę na zajęcia minimum 4 razy w tygodniu, ale ostatnio dołączyłam do nich siłownię. Przez długi czas nie mogłam się zdecydować na tą formę aktywności, pamiętając moje szkolne doświadczenia (niedouczony nauczyciel + źle dobrane ćwiczenia = niechęć na parę lat). Ostatnio jednak się zmobilizowałam, ponieważ odkryła niedaleko mnie małą siłownię, przeznaczoną tylko i wyłącznie dla kobiet.
Pierwsze zajęcia miałam z trenerką, która na początek zebrała ode mnie wywiad, następnie mnie zważyła, ustaliła ilość tkanki tłuszczowej, mięśniowej oraz wody w moim organizmie.
Po takim wstępie miałam rozgrzewkę oraz test wydolnościowy na bieżni połączony z lekkim biegiem dla podniesienia tętna, który pokazał, że ćwiczenia nie poszły na marne :]
Następnie trenerka pokazał mi po kolei wszystkie przyrządy i ich zastosowanie. Przez cały trening sprawdzała obciążenia, postawę ciała, dzięki czemu miałam świadomość jak ćwiczyć, na co mam zwracać uwagę. Potem już tylko ćwiczenia rozciągające, platforma wibracyjna i sesja w saunie.
Po taki treningu czułam się jak nowonarodzona :]
Według mnie tak powinien wyglądać idealny pierwszy trening na siłowni. Dzięki niemu uzyskałam świadomość tego jak należy ćwiczyć, ile powtórzeń mam wykonywać, aby uzyskać pożądany efekt. Nie taka siłownia straszna jak ją malują :]

Pozdrawiam,
Szarooka

niedziela, kwietnia 01, 2012

39. Sauna

Od niedawna korzystam z sauny jako elementu dopełniającego dbanie o zdrowie i ciało.
Korzystam z sauny na podczerwień 2-3 razy w tygodniu po ćwiczeniach. Taka sauna jest dla mnie odpowiedniejsza niż tradycyjna, ponieważ nie ma tak dużej temperatury i wilgotności. Ponadto oddziaływuje ciepłem, lecz wykorzystywana w niej energia podczerwieni ogrzewa bezpośrednio ciało, a nie powietrze w pomieszczeniu, dzięki czemu aż 80% energii przenika w głąb naszego organizmu. W kontakcie z ciałem podczerwień przekształca się w ciepło, rozgrzewając podskórną tkankę  tłuszczową, mięśnie i narządy wewnętrzne, dzięki czemu działa bardziej efektywnie.
Seanse w saunie na podczerwień znacząco wpływają na zmniejszenie cellulitu, powstałego w wyniku nieprawidłowego rozmieszczenia tkanki tłuszczowej, wody i produktów przemiany materii w skórze. Ciepło podczerwieni, wywołujące intensywne pocenie się, pozwala usunąć z komórek wodę, tłuszcz (20%), cholesterol, metale ciężkie, kwasy i nagromadzone toksyny. Efektem tej detoksykacji jest zredukowany cellulit oraz gładka, czysta i zdrowa skóra. 
Podobno taka sauna może zastąpić treningi na siłowni. Codzienne 30-minutowe seanse sprawiają,że organizm jest w stanie spalić od 600 do 2400 kcal, czyli 3 razy więcej niż podczas tradycyjnego joggingu.

Dzięki regularnym seansom w saunie na podczerwień możemy:
+ wzmocnić system immunologiczny i odporność na infekcje,
+ oczyścić organizm z toksyn,
+ zlikwidować cellulit,
+ wspomóc procesy odchudzania, 
+ poprawić wygląd skóry,
+ poprawić pracę układu hormonalnego,

Oczywiście są też przeciwwskazania do korzystania z sauny. Są to m.in.:
+ otwarte rany,
 + choroby oczu
 + silne poparzenia słoneczne,
 + ciąża.

Polecam, jeżeli macie możliwość skorzystać chociaż raz z sauny. Ja po paru seansach zauważyłam wymierne efekty. Przede wszystkim cellulit się znacząco zmniejszył i skóra nabrała zdrowego wyglądu. 

Pozdrawiam,
Szarooka

niedziela, marca 25, 2012

37. Dieta Marilyn Monroe






Zawitała do nas wiosna (niestety, nie lubię tego okresu), na blogach i stronach internetowych pojawiło się dużo artykułów i postów o tym jak: 'schudnąć do lata', '100 sposobów na odchudzanie', ect. Ponieważ ja niedawno czytałam artykuł o diecie Marilyn, to chciałam się nim podzielić i wpisać odrobinę w panującą konwencję :]

Dieta, jak również rutyna treningowa Marilyn zmieniały się przez lata. Były uzależnione od jej finansów, nałogów, czyją w danym momencie była żoną, czy w danym czasie nie odchudzała się.
Podobno Marilyn nie była dobrym kucharzem i co z tego wynika, nie lubiła spędzać czasu w kuchni. Przez to też jadała najczęściej na mieście. Gdy zaś gotowała, przygotowywała rzeczy proste. Słynna stała się historia o tym, że lubi przygotowywać groszek z marchewką, ponieważ kombinacja kolorów była atrakcyjna.
Należy pamiętać, że Marilyn dorastała w okresie Wielkiego Kryzysu i w czasie II Wojny Światowej, ery, gdzie żywność i pieniądze były często skąpe. Ponadto, dorastała w rodzinach zastępczych i przebywała w sierocińcu, co sprawiło, że nie miała okazji dowiedzieć się na temat gotowania, zdrowia lub prawidłowego żywienia od matki jak przeciętne dziecko.
W 1940 Marilyn walczyła o przetrwanie, nie miała pieniędzy na zrównoważoną dietę. W tym czasie również, zaczynała pracę modelki, więc musiała być szczupła. Często miała tylko dolara dziennie na jedzenie (pamiętajmy, że był to 1940). Żywiła się wówczas hot dogami, masłem orzechowym, płatkami owsianymi, sokiem pomarańczowym, etc.
W 1950 była stale na diecie, do tego doszły problemy z narkotykami i alkoholem, które zakłócały jej nawyki żywieniowe. Przez to w latach 50 jej waga bardzo się wahała.
Dieta Marilyn podobna do nowoczesnych diet wysokobiałkowych(diet high-protein/low-carb) dzisiaj. Jadła dużo steków (czasami na śniadanie), jajek, sok z wątroby, grejpfruty i niektóre zielone warzywa. Kiedy potrzebowała stracić szybko na wadze, robiła płukanie okrężnicy. W tamtych czasach, uzupełniała swoje zdrowe nawyki żywieniowe poprzez rozciąganie, bieganie i podnoszenie niewielkich ciężarów. W związku z tym bardzo wyprzedzała swoje czasy.
W połowie lat pięćdziesiątych Marilyn zasmakowała w kuchni włoskiej, dzięki małżeństwu z Joe DiMaggio i  kuchni jego matki. By przypodobać się mężowi, zaczęła eksperymentować w kuchni i gotować proste potrawy z makaronu. Małżeństwo nie trwało długo, ale upodobanie do smaku kuchni włoskiej pozostało. Jadła makaron przez resztę swojego życia.
W okresach, kiedy nie musiała przestrzegać diety, jadła takie rzeczy jak hot dogi, kawior, żywności meksykańskiej i znowu steki (jej ulubiony potrawa). Podczas kręcenia 'Pokochajmy się' jadła dużo spaghetti i potraw z jagnięciny. Popijała to wódką i szampanem. 
Waga Marilyn utrzymywała się pomiędzy 52 a 54 kilogramami, choć podczas małżeństwa z Arthurem Millerem wzrosła do 63 kilogramów.
Podobnie jak w przypadku ślubu z Joe DiMaggio, Marilyn próbował przypodobać się mężowi poprzez nauczenie się kilku klasycznych żydowskich potraw.
W 1961 roku rozwiodła się z Millerem. Również w tym czasie usunięto jej pęcherzyk żółciowego. Jej typowe śniadanie w latach 1961-62 mogło składać się z białek jaj w koszulkach na oleju szafranowym, tostów, jajek na twardo lub grejpfruta. Typowy obiad to pieczona stek. Schudła prze to około 11 kilo i zagrała w filmie 'Something's got to give' w 1962 roku.Wyglądała szczuplej i lepiej niż prze wiele wcześniejszych lat. Kiedy zmarła, ważyła 53 kilogramy, mierząc 166 cm wzrostu.

Mam nadzieję, że ten post Was nie znudził i stanowił dla Was ciekawostkę historyczną.

Pozdrawiam,
Szarooka

wtorek, marca 20, 2012

36. Włosowy sprawdzian

Postanowiłam zrobić moim włosom pozimowy sprawdzian kondycyjny. Mój zimowy plan pielęgnacyjny zawarłam w tym poście.
Aby sprawdzian wypadł jak najbardziej obiektywnie, moje włosy umyłam tylko szamponem z Alterry 'Papaja i Bambus', pozwoliłam im wyschnąć naturalnie i poszłam do pracy w rozpuszczonych włosach (w torebce miałam przygotowane spin pin jak coś). Pewnie w tym momencie większość wlosomaniaczek miało lekką palpitacje, ale tak właśnie zrobiłam :]. Chciałam ocenić realną kondycję włosów bez żadnych polepszaczy.
Warunki do sprawdzianu były idealne, rano mgła i duża wilgotność, w pracy suche powietrze i klimatyzacja, po pracy ostry wiatr (pewnie nasuwa się Wam obraz spuszonego pudla).

Wyniki mojego sprawdzianu są następujące:
+ włosy po umyciu szamponem były puszyste, błyszczące, miękkie;
+ nie miałam problemów z ich rozczesaniem;
+ pomimo mgły się nie spuszyły, jedynie pasma wokół twarzy lekko się pofalowały;
+ w pracy ich wygląd się nie pogorszył, więc nie musiałam ich spinać;
+ na wietrze nieźle się potargały, musiałam rozczesaniu poświęcić dużo więcej czasu niż normalnie;

Podsumowując, kondycja włosów jest bardzo dobra. Widać, że zastosowana pielęgnacja im służy. Jedynie do końcówek włosów mam zastrzeżenia, ponieważ są dość mocno połamane. Nie wiem co mam z tym zrobić. Może macie jakieś sugestie? Byłabym wdzięczna. Na pewno je podetnę, ale szukam sposobu, żeby zapobiec temu w przyszłości.

Pozdrawiam,
Szarooka

Ps. Przepraszam, że tyle mnie nie było, ale nawał obowiązków i nie chcąca się przedłużyć o kilka godzin doba, dały mi się we znaki. Postaram się poprawić :]

sobota, lutego 25, 2012

34. Trzymam mocno kciuki, czyli rozdanie u Ekocentryczki

Oto produkty, którymi Ekocentryczka kusi w swoim rozdaniu. Jak dla mnie same łakocie. Zapraszam do udziału.

Pozdrawiam,
Szarooka

33. Review: Babydream fur Mama, Olejek do pielęgnacji ciała





Zaczęłam używać tej oliwki ponad rok temu, gdy dostałam okropnej alergii skórnej. Na ciele miałam czerwone plamy, które później zmieniły się w łuszczące, suche miejsca (łee!). Ponieważ żadne balsamy ani kremy nie pomagały, kupiłam właśnie tą oliwkę. I to był strzał w dziesiątkę! Szybko uporałam się z moją skórą i a ten mały cudotwórca zagościł na stałe w mojej łazience.

Przez ten czas znalazłam wiele zastosowań dla tej cudownej oliwki:
+ do olejowania włosów i zabezpieczenia końcówek.
+ do ciała po prysznicu.
+ do masażu bańkami chińskimi (super na cellulit).
+  do oczyszczania twarzy w metodzie OCM.
+ do peelingów twarzy i ciała.
+ do kąpieli, ale to okazjonalnie.
 Dzięki niej można ograniczać ilość kosmetyków w pielęgnacji do rozsądnego minimum.

Do zalet tej oliwki należą:
+ bardzo dobrze nawilża.
+ bardzo ładny, pudrowy zapach. Zmysłowy i otulający.
+ wchłania się dość szybko.
+ przyjemna konsystencja.
+ łagodzi podrażnienia.
+ super wydajność. Opakowanie starcza mi na ponad miesiąc przy tak wielu zastosowaniach :]
+ pięknie napina i wygładza skórę.
+ fajnie opakowanie z 'niekapkiem'.
+ prosty, skuteczny skład.
+ cena.

Wad nie zauważyłam.

Mogę ją jak najbardziej polecić, szczególnie dla osób, które mają suchą skórę i włosy. Oraz dla takich, lubią tak jak ja produkty wielofunkcyjne.

Pozdrawiam,
Szarooka

niedziela, lutego 19, 2012

31. Working out

Motywacja i prawidłowa technika są najważniejsze niezależnie od tego ile razy w tygodniu ćwiczysz i jaką dyscyplinę. Wiele osób narzeka, że pomimo tego, że wylewają na siłowni/w klubie siódme poty, nie widzą wymiernych efektów.
Ja też tak miałam, ale dałam sobie chwilę, przemyślałam to jak ćwiczę i doszłam do paru wniosków, które wprowadzone w życie sprawiły, że treningi zaczęły przynosić niesamowite efekty :]

1. Ćwicz z głową. Nie zostawiamy naszego umysłu za drzwiami sali treningowej, o nie. Nie możemy ćwiczyć bezmyślnie i mechanicznie. Takie podejście pewnie pomoże przeżyć trening, ale nie da nam poprawy. Ja podczas ćwiczeń cały czas myślę o tym jak wykonuje dane ćwiczenie, jak pracuje moje serce, mięśnie. Dzięki temu znam moje możliwości i mogę się z treningu na trening rozwijać.
2. Trenuj przed lustrem. Jest to ważne na początku. Dzięki temu widzisz jak wykonujesz dane ćwiczenie, możesz na bieżąco korygować postawę, obciążenie mięśni.
3. Wsłuchaj się w swoje ciało, to ono powie Ci ile powtórzeń masz wykonać. Żeby schudnąć lub też zwiększyć masę mięśniową, powinnyśmy czuć zdrowe zmęczenie po wykonaniu serii, czyli czuć, że mięśnie zostały doprowadzone do skraju wyczerpania bez przekraczania granicy bólu.
4. Ćwicz poprawnie, cały czas sprawdzaj swoją postawę i na bieżąco koryguj. Jeżeli nie jest się pewnym czy dobrze wykonujemy dane ćwiczenie najlepiej spytać trenera jak powinno się wykonywać i poprosić o ewentualne skorygowanie sylwetki.
5. Wierz w siebie :] nie możemy być zbyt surowi wobec siebie ani niecierpliwi, gdy nie wszystkie ćwiczenia wychodzą od razu. Na pewno następnym razem będzie dużo lepiej.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, lutego 13, 2012

30. TAG: Nigdy nie wychodzę z domu bez...

Dziś miałam zamieścić troszkę inny post, ale przemiła Ania mnie otagowała (pewnie było to spowodowane moim komentarzem pod jej postem :]). Na szczęście nie musiałam się długo zastanawiać, co targam ze sobą dzień w dzień w mojej przepastnej torbie.

A o to moje konieczności:
1. Okulary przeciwsłoneczne i korekcyjne (jestem krótkowidzem :]). Moje okulary przeciwsłoneczne to klasyczne awiatory z Polaroida, oprawki korekcyjnych mam ą z firmy Henri Lloyd. Obydwie pary są okularami polaryzacyjnymi, dzięki czemu redukują odblaski, wzmacniają kontrast i sprawiają, że oczy się mniej męczą. Mają oczywiście filtry przeciwsłoneczne. Jest to dla mnie bardzo ważne ponieważ, mam wrażliwe oczy. Wcześniej zanim kupiłam te dwie pary często dostawałam różnego rodzaju zapaleń. Mogę polecić je jak najbardziej, choć są drogie, to jednak warto w nie zainwestować, bo posłużą nam lata :]
2. Telefon. Posiadam Nokię E71, która jest moim osobistym Centrum Zarządzania Wszechświatem. Poza słuchaniem muzyki (nałóg :]),wysyłaniem smsów, dzwonieniem, służy mi do robienia robieniem zdjęć naprawdę dobrej jakości, sprawdzania poczty i miliona innych rzeczy.
3. Kolczyki i zegarek. Często zdarza się, że w drodze do pracy mój zegarek nie gości na moim nadgarstku (prawym zresztą), ale w mojej torbie zaplątany w inne rzeczy. Podobnie dzieje się z kolczykami. Może wyda się Wam to śmieszne, ale mam zawsze wrzuconą do kosmetyczki parę awaryjnych kolczyków, na wypadek, gdybym nie zdążyła ich założyć rano. Bez nich czuje się nieswojo :]
4. Produkty do ust. Zawsze mam ze sobą jakiś balsam do ust, obecnie wykonany osobiście przeze mnie naturalny kremik, błyszczyk - dziś miałam ten z firmy Hean, o którym pisałam tu oraz pomadkę z Essence w kolorze - All about cupcakes.
5. Olej arganowy, który jest dla mnie od dłuższego czasu cudotwórcą. Używam go do twarzy i włosów, gdy tylko poczuje, że potrzebują nawilżenia. W mojej torebce mieszka sobie w buteleczce z pompką z serum wzmacniającego A+E z firmy Biovax. Jest to bardzo wygodny i poręczny sposób, by mieć ten olejek zawsze pod ręką. (Niedługo zamieszczę post opisujący cudowne działanie tego olejku)

To by były wszystkie rzeczy, które mi zawsze towarzyszą. Jestem bardzo ciekawa co Wy zabieracie ze sobą, gdy wychodzicie z domu. Jeżeli chcecie o tym napisać, to zapraszam :]

Pozdrawiam,
Szarooka