sobota, grudnia 31, 2011

8. Szczęśliwego Nowego Roku :]

Życzy,
Szarooka

piątek, grudnia 30, 2011

7. Woda, cytryna, cukier...


...czyli najlepszy sposób na gładkie wydepilowane ciało :]

Przez lata wypróbowałam wiele sposobów depilacji: maszynki, woski, kremy. Każda z tych metod miała wady i zalety, ale ich największym minusem był to, że przesuszały moją skórę. Nawet odżywcze balsamy nie pomagały.
Wreszcie przeszukując parę lat temu internet natknęłam się na informacje o paście cukrowej. Odkąd jej spróbowałam jestem jej ogromną fanką :]. Depiluje nią nogi, pachy, ręce, bikini, nawet włoski na twarzy.

Pasta cukrowa ma same zalety:
+ jest łatwa do przygotowania;
+ bardzo wydajna (no może nie za pierwszym razem ;]);
+ jest całkowicie naturalna;
+ pięknie depiluje skórę;
+ nie wysusza i nie podrażnia;
+ jest dużo mniej bolesna od wosku, ponieważ przykleja się do włosków, a nie do skóry;
+ nie zrywa włosów ani nie powoduje ich wrastania;
+ zaczerwienienie skóry znika po około 30 minutach;
+ jest tania;
+ składniki do jej przygotowania są ogólnie dostępne;
+ można nią wydepilować każdą część ciała.

Przepis, który stosuje jest bardzo prosty. Potrzebujemy:
2 szklanki cukru
50 ml soku z cytryny
50 ml wody, ew. herbaty z rumianku

Składniki wsypujemy do rondelka i zaczynamy gotować na małym ogniu cały czas mieszając. Musimy uważać, żeby nie przypalić mikstury, ponieważ trzeba będzie ją w takim wypadku wyrzucić.
Podczas gotowania pasta zacznie nam się pienić. Piana będzie przechodzić z koloru białego w bardziej coraz żółty, aż osiągnie kolor bursztynu. Wtedy najlepiej sprawdzić łyżką konsystencję. Pasta powinna mieć gęstość miodu. Gdy tak jest wyłączamy ogień, odczekujemy chwilę i przelewamy miksturę do pojemniczka, gdzie będziemy ją przechowywać.
Musimy odczekać, żeby pasta ostygła, żebyśmy nie poparzyły skóry przy depilacji.

Depiluje się za pomocą pasty w następujący sposób:
+ nakładam pastę w kierunku wzrostu włosa;
+ przykładam pasek materiału, np.: pocięty bawełniany podkoszulek, jeans, szmatka kuchenna z grubego materiału;
+ dociskam mocno za pomocą kciuka;
+ chwytam pasek i zrywam w kierunku przeciwnym.
 Po depilacji skóra jest miękka i nie wysuszona. Nakładam na nią oliwkę Babydream i mogę jej cieszyć się gładkoscią :]

Pozdrawiam,
Szarooka

wtorek, grudnia 27, 2011

6. Moja pielęgnacja włosów (part 2)

Jak wspominałam w poprzednim poście stosuje pielęgnację bezsilikonową, która bardzo służy moim włosom. W przeciągu paru miesięcy ich kondycja znacznie się poprawiła. Z suchych, zniszczonych zmieniły się nie do poznania. Są lśniące, sprężyste, mocne. Nie łamią się na końcach. Przestały się wywiłać. Nie puszą się, nawet przy dłużej wilgotności powietrza.
Wiem, że jeszcze sporo przed nami :], ale najgorszy etap mamy za sobą.
W tym momencie moje włosy sięgają nieznacznie za zapięcie stanika, ponieważ przed zimą postanowiłam je skrócić (około 7 cm). Wcześniej były cieniowane na końcach, a teraz mają praktycznie jedną długość, co znacznie ułatwia pielęgnacje i lepiej wygląda. Moje włosy są również farbowane na dość jasny odcień chłodnego blondu. Koloryzuje je farbą chemiczną w domu.
Jak można się domyśleć ich pielęgnacja nie jest najłatwiejszą sprawą i doprowadzenie ich do stanu idealnego zajmie mi jeszcze sporo czasu, ale naprawdę warto, bo już widzę efekty zmiany nawyków.

W mojej pielęgnacji włosów (jak również ciała) podstawą są oleje. Olejuje włosy przed każdym myciem, czyli 3-4 razy w tygodniu. Oleje trzymam na swoich włosach minimum 2 godziny. Związuje je wtedy w luźny koczek za pomocą swoich zakręconych wsuwek. Rzadko trzymam olej przez całą noc na swoich włosach, ponieważ zauważyłam, że nie daje to u mnie lepszych efektów.
Moimi ulubieńcami są olejki Alterry (Migdał&Papaja, Pomarancza&Brzoza), Babydream, olej kokosowy oraz oliwa z oliwek. Używam ich zamiennie, bo moje włosy lubią różnorodność.
Oleje zmywam szamponami Alterry. Są to produkty wegańskie, bez silikonów, SLS-ów, SLES-ów. Naprawdę bardzo dobrze zmywają. Super się pienią. Po ich użyciu włosy są lśniące, odbite od skóry. Nie ma problemów z rozczesywaniem.
Kolejnym etapem mojej pielęgnacji jest użycie masek lub odżywek. Moje ulubione to maski Biovax (do włosów blond i zniszonych), odżywki Alterry (znów, ale każda jest naprawdę dobra :]) oraz Issana z olejem babassu.
Odżywki trzymam na włosach około 5 minut, maski około godziny pod czepkiem i ręcznikiem. Zmywam je dosyć chłodną wodą. Ostatnie płukanie wykonuje za pomocą wody z octem, po której włosy lśnią jak szalone :].
Ostatnim etapem mojej pielęgnacji (uff) jest spryskanie włosów odżywką b/s np.: Radical, zabezpieczenie końcówek za pomocą serum wzmacniającego z Biovax oraz oleju kokosowego. W skalp wmasowuje odżywkę Jantar, która przyspiesza porost i to by było chyba wszystko :].

Pozdrawiam,
Szarooka

czwartek, grudnia 22, 2011

4. Zakupy, czyli świąteczna gorączka


Pewnie należę o mniejszości, ale niecierpię zakupów!* Chodzenie po sklepach, przymierzanie, wybieranie to dla mnie istna mordęga. Przeważnie nic mi się nie podoba, albo jak już coś znajdę godnego uwagi to jest w cenie przekraczającej granice rozsądku.
Dlatego jeżeli planuje iść na tą "wyprawę krzyżową" dokładnie planuje co chce kupić, jakie sklepy odwiedzę, jaką sumę przeznaczam na zakupy. To sprawia, że oszczędzam dużo czasu oraz moich nerwów.
Dzisiejszy dzień przeznaczyłam na kupienie prezentów dla moich bliskich. Troszkę późno wiem, ale już od dłuższego czasu miałam upatrzone upominki, więc miałam w górki. Gorzej sytuacja miała się w sklepach oblężonych przez tłumy. Prawdziwa gorączka świąteczna! Zero atmosfery świąt, tylko przepychanie, wyrywanie, taranowanie. Ufff.
Na szczęście udało mi się wyjść z tej świątecznej opresji bez większego uszczerbku z naręczem prezentów :].

Pozdrawiam ciepło,
Szarooka

* Oczywiście nie tyczy się to zakupów kosmetycznych, bo to dla mnie przyjemność :]

środa, grudnia 21, 2011

3. Zakręcone wsuwki

Uwielbiam takie włosy :] Piękne, ultrakobiece, seksowne.
Do niedawna rzadko gościła na mojej głowie taka fryzura. Nie miałam ochoty na zabawy z wałkami, papilotami. Nie posiadam lokówki, a kręcenie włosów na prostownice jest w moim przypadku awykonalne :], ponieważ w kwestii układania włosów mam dwie lewe ręce.
Pewnie dotąd mogłabym tylko pomarzyć o takiej fryzurze, gdybym na blogu Nisiax83, nie wypatrzyła wsuwek Spin Pin. Wrażenia Agnieszki były raczej mieszane, ale ja postanowiłam sprawdzić je sama. Niestety na Allegro nie były one jeszcze dostępne. Sądziłam, że będę musiała długo poczekać zanim je wypróbuje, ale spotkała mnie niespodzianka. Wsuwki są dostępne w drogerii Schlecker za około 10 zł.
Kupiłam sobie jedną parę przeznaczoną dla blondynek i to właśnie dzięki nie mogę sobie bez żadnego wysiłku wyczarowywać taką fryzurę :].
Sposób jest niesamowicie prosty, skuteczny i co najważniejsze nie niszczy włosów. Po umyciu głowy metodą OMO (ci którzy nie wiedzą co to za metoda odsyłam do bloga Anwen) czekam, aż włosy będą suche w 90%. Ostrożnie je rozczesuje. Następnie spryskuje je delikatnie odżywką b/s, najczęściej jest to Biowax dla włosów blond albo Radical - mgiełka wzmacniająca. Tak przygotowane włosy zbieram na czubku głowy i skręcam wokół własnej osi w luźnego "ślimaka". Wkręcam wsuwki tak, żeby przechodziły przez jak największą liczbę warstw. Wystarczy 2 godziny by uzyskać miękkie fale i puszystą fryzurę.

Pozdrawiam,
Szarooka

poniedziałek, grudnia 19, 2011

2. Moja pielęgnacja włosów (part 1)


Tak naprawdę moja prawdziwa pielęgnacja włosów, a później włosomaniactwo, zaczęło się od napotkania parę miesięcy w sieci bloga Anwen. To było jak olśnienie :) W ciągu paru godzin zdobyłam ogromną wiedzę na temat włosów, której nie udało mi się zdobyć w ponad 20 lat. Czytając robiłam nawet notatki, by wszystko zapamiętać, a później skrupulatnie stosować. Wstyd się przyznać, ale to tam po raz pierwszy przeczytałam o olejowaniu, pielęgnacji bezsilikonowej.
Można powiedzieć, że był to punkt zwrotny w mojej pielęgnacji. Na początek przyjrzałam się uważniej moim włosom. Były przede wszystkim przesuszone i zniszczone. Przez parę lat dużo przeszły: pasemka, rozjaśnianie, nieudolne cieniowania, nieprzemyślaną pielęgnację, suszenie oraz prostowanie. Ich stan troszkę się poprawił, gdy zaczęłam je malować farbą i używać masek Biovax, ale daleko im było do ideału.
Zgodnie z radami Anwen porzuciłam suszarkę oraz przestałam prostować włosy (w tym momencie prostuje tylko grzywkę, bo bez tego nie chce się skubana układać :]). Samo to dało pozytywne efekty. Równocześnie zaczęłam olejować włosy, nakładać na nie maseczki. Produktami z lekkimi silikonami zabezpieczałam tylko końcówki włosów.
Zmieniłam również swoją dietę na bardziej urozmaiconą. Jem więcej warzyw, kasz, pestek. Zwiększyłam też ilość białka. Piję codziennie napar z pokrzywy oraz skrzypu. Skusiłam się nawet na picie drożdży, które dały wymierne rezultaty jeżeli chodzi o wzrost włosa. W tym momencie robię sobie krótką przerwę, ale od stycznia wracam do kuracji.
Ufff... w następnym poście napiszę więcej o kosmetykach, których używam w tym momencie :]

Pozdrawiam,
Szarooka

niedziela, grudnia 18, 2011

1. Najtrudniej jest zacząć...

Już od dłuższego czasu chodziła za mną natrętna myśl, żeby założyć bloga. Gdy już to zrobiłam, to pozostawiłam go samego z różnych względów. Wreszcie zmobilizowałam się, żeby się nim porządnie zająć i oto jestem.

Blog będzie o moim włosomaniactwie, kosmetykach oraz o zdrowym trybie życia. Pewnie znajdą się też na nim różne inne sprawy, ale to wyjdzie w trakcie.
Mam nadzieję,  że miło spędzicie tutaj czas.

Pozdrawiam,
Szarooka