środa, stycznia 25, 2012
23. Silikonowy detox
Zaczynając moją przygodę z naturalną pielęgnacją włosów byłam pewna, że wystarczy przestawić się olejowanie, domowe maseczki i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki moje przesuszone, zniszczone pasma staną się zdrowe i piękne.
Oh, słodka naiwności.
Moje włosy na silikonowym detoxie dały mi się nieźle we znaki. Puszyły się bardzo, kręciły w różne strony. Były łamliwe i przesuszone. Z niemalże zazdrością patrzyłam na włosy kobiet, które używały szamponów, odżywek z silikonami. Ich włosy przynajmniej wyglądały na zdrowe, w przeciwieństwie do moich.
No cóż, zawzięłam się jednak bardzo. Olejowałam włosy praktycznie codziennie. Tylko na końcówki nakładałam preparaty zawierającymi lekkie silikony, żeby zabezpieczyć je przed dalszym niszczeniem. Włosy miałam ciągle upięte, bo rozpuszczone nie nadawały się do pokazaniu nawet osobom o mocnych nerwach.
Moje włosy w tym okresie były bardzo krnąbrne. Można powiedzieć, że kpiły sobie z moich starań. Miałam czasami takie chwile, że chciałam polecieć do drogerii po jakiś Dove i dać sobie spokój.
Ale jestem z natury twardzielką, więc przetrwałam cały okres detoxu bez łamania zasad.
Moje włosy na oczyszczenie się z warstw silikonów potrzebowały około 6 tygodni. Po tym czasie zaczęły przyjmować dobre składniki z olejów i naturalnych maseczek. Z każdym kolejnym dniem stawały się coraz bardziej nawilżone i wygładzone.
Teraz jestem już zadowolona ze stanu włosów, choć jeszcze im brakuje do ideału, ale wszystko przede mną :]
Mam nadzieję, że tym postem zmotywowałam kogoś do wytrwania w naturalnej pielęgnacji włosów i pokazałam, że jest wymaga ona wytrwałości, ale na efekty warto poczekać :]
Pozdrawiam,
Szarooka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz